Cześć!
Mam na imię Kasia i prowadzę pracownię ceramiki Mimpi studio. Zapraszam Cię do mojego świata.
Będąc małym brzdącem zawsze marzyłam o byciu artystką, miałam dużo pomysłów, często dość szalonych, ale najwięcej frajdy dawało mi tworzenie i wymyślanie. Wymyślanie nowych zabaw, wzorów, planów, stylizacji, mebli dla lalek… Dziecięca naiwność pozwalała mi długo wierzyć w to, że można być kim się chce!
Uczęszczałam na wszelkie możliwe zajęcia plastyczne w szkole i poza szkołą. To był czas dla mnie, pochłonięta rysunkiem i malarstwem, odpływałam w świat sztuki
W 2016 roku ukończyłam Liceum Plastyczne w Lublinie, gdzie obroniłam dyplom ze specjalizacji snycerstwa. Tam też pierwszy raz miałam okazję „na poważnie” rzeźbić w glinie. Lubiłam zajęcia z rzeźby, ale miłość się jeszcze nie pojawiła.
Nie wiedziałam, co dalej chciałabym robić w życiu, ale musiałam wybrać jeden z kierunków. Dostałam się na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Bywało różnie, wielokrotnie w siebie wątpiłam, ale mój upór i zawzięcie pozwoliły mi na ukończenie w 2021 roku Wydziału Architektury Wnętrz z tytułem magistra sztuki. W międzyczasie, koleżanka z roku zaraziła mnie pasją do ceramiki. Pokazała mi „co i jak” i tak sobie lepiłyśmy razem wieczorami w ramach relaksu.
Kiedy pierwszy raz odebrałam moje wypalone prace, wiedziałam, że to zostanie już ze mną na zawsze.
Pomysły o powstaniu pracowni pojawiły się już w 2019 roku, ale nie było to takie proste. Ja też nie byłam wtedy zbyt odważna, niestety.
Po 5 latach edukowania się na Akademii byłam zdezorientowana i wiedziałam tylko jedno – nie chcę być architektem wnętrz. Bardzo dużo fajnych i przydatnych rzeczy nauczyłam się podczas studiów, ale nie czułam się dobrze w tym zawodzie.
Szybko znalazłam nowe zajęcie, które pochłonęło mnie całkowicie – marketing. Dostałam pracę w agencji reklamowej, w której pracowałam ponad rok. Było świetnie, bo tam również mogłam spełniać się kreatywnie, ale pośpiech, stres i ciągłe „dedlajny” sprawiły, że moja głowa wybuchła.
W 2022 podjęłam jedną z największych decyzji mojego życia – porzuciłam Warszawę i wróciłam na wieś. No… przynajmniej na jakiś czas Tutaj założyłam swoją małą garażową pracownię.
Tam otaczająca mnie natura dała mi dużo inspiracji, a ja mogłam w pełni oddać się tworzeniu. MIMPI to opowieść o przedmiotach, które mają duszę.
MIMPI – CO TO W OGÓLE ZNACZY?
W języku Indonezyjskim oznacza MARZENIE. Jak każdy, mam ich wiele, a pracownia i możliwość tworzenia ceramiki były jednymi z nich. Ale dlaczego akurat wyszukałam słowo z tego, a nie innego języka? Zapraszam na anegdotkę 🙂
Mając 9 lat marzyłam o dalekich, egzotycznych podróżach, które w tamtym czasie wydawały mi się nierealne. Pamiętam, jak mama na moją prośbę kupiła mi żel do mycia o zapachu „Bali”, a ja za każdym razem biorąc prysznic myślałam o tym – co trzeba robić w życiu, żeby w ogóle móc tam polecieć i zobaczyć ocean? Jakim trzeba być ważnym kimś albo jak dużo pieniędzy mieć, żeby tam dotrzeć? A jeśli już uda się tam polecieć, to przecież musi znaczyć, że wszystko w życiu się da! Ta podróż była w mojej głowie wtedy wyznacznikiem szczęścia, sukcesu i największym celem jaki sobie postawiłam. I wiecie co? 12 lat później poleciałam. Spełniłam pragnienie z mojego dzieciństwa. Ja, sama. Dlatego MIMPI to dla mnie coś więcej niż przypadkowe słowo. To jest urzeczywistnienie i realizacja moich największych marzeń.
PROCES TWÓCZY
Wszystkie naczynia powstają w mojej małej pracowni na warszawskim Ursynowie. Wszystko robię samodzielnie z największą pasją i starannością. Uwielbiam testować, sprawdzać, szukać nowych form i kolorów, dlatego co jakiś czas pojawiają się nowości. W wytwarzanie każdego z naczyń, wkładam całe swoje serce i robię to z ogromną miłością. Tak jak w naturze, nic nie jest idealnie równe. Każdy kubek, czy talerz to unikat i nigdy nie będzie dwóch takich samych! W tym całe piękno ceramiki.
To co daje mi najwięcej radości w pracy ceramika, to etap zdobienia, malowania. Swoje naczynia dekoruję techniką farb podszkliwnych. Pozwala mi to na przelewanie obrazów z mojej głowy na fizyczne przedmioty, jednocześnie nadając im duszę.
Najwięcej inspiracji odnajduję w naturze, ale na pewno już zauważyliście, że mój ulubiony kolor to błękit. Błekit nieba i oceanu
Naczynia wypalam w temperaturze 1240°C, dzięki czemu są spieczone na kamionkę i mogą być bezpiecznie używane w zmywarce, piekarniku, a także mikrofali.